sobota, 1 stycznia 2011

Galleon - In The Wake Of The Moon

I tak z wielkim hukiem weszliśmy w 2011 rok. uważam, że ta liczba jest bardzo... hmm... nieatrakcyjna. Ani to podzielić na dwa, ani nic. Dlatego taki jak ta liczba był także Sylwester, mam na myśli zabawę sylwestrową. Zaproszeni byliśmy do kolegi, a jako że zaproszenie wypłynęło z jego ust początkiem listopada, w trakcie dość mocno zakrapianej imprezy, najzwyczajniej w świecie sobie o tym zapomniał. Przychodzimy, a tu nic nie przyszykowane, zero organizacji, kolega wpieprza barszcz z uszkami, jego żona leży w wyrze otulona czymś czerwonym, co zapewne było szlafrokiem. Udało mi się znaleźć jedyny czynny sklep w okolicy i dokonać w nim potrzebnych zakupów (chipsy, alkohol). Jakby tego wszystkiego było mało, żona zabroniła koledze spożywania procentowych trunków. Dlaczego? Bo sobie ubzdurała, że chce gdzieś tam jechać pooglądać jak o 00:00 będą strzelać. W końcu odwidziało się jej, jednakże w niefortunnej porze - była już 23:30. No cóż, takie życie. Acha, należy dodać, że kobieta jest w piątym miesiącu ciąży, więc może jest to jakieś ułamkowe wytłumaczenie jej dziwnego zachowania. Okropne, najgorszy Sylwester w moim życiu :(

Osłodziłem sobie za to życie fajną płytką. Zespół Galleon, kraj pochodzenia - Szwecja. Panowie nagrali całkiem niezły album zatytułowany "In The Wake Of The Moon"



CD Aerodynamic Records (2010)

1. Stages (7:13)
2. Wallflower (6.18 )
3. Childs Play (7.38 )
4. In the Wake of the Moon (6.32)
5. War at Home (9.53)
6. Over the hills and 3 feet under (5.44)
7. Mr. Murphy (5.29)
8. Rain (8.53)

Göran Fors - gitara basowa, śpiew
Göran Johnsson – perkusja, instrumenty perkusyjne
Sven Larsson – gitary, mandolina
Ulf Hedlund Pettersson – klawisze


Jest to dziewiąty album w dorobku grupy. Gatunek - rock neoprogresywny. Razpisywał się nie będę, bo naprawdę nie mam ochoty (syndrom post-sylwestrowy). Zaznaczę jedynie, że muzycznie jest to standardowy neoprog, bez udziwnień. I tyle. Poza tym polecam :)

Brak komentarzy: